Maczuga Herkulesa, zamek w Pieskowej Skale, Ojcowski Park Narodowy, Róża Wiatrów na Pustyni Błędowskiej, Grota Łokietka, zamek Tenczyn w Rudnie, Jaskinia Ciemna, Igła Deotymy, Dolina Prądnika, pustelnia błogosławionej Salomei w Grodzisku… To tylko kilka brylantów w kunsztownej koronie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Jedne błyszczą w pełnym słońcu, podziwiane przez tysiące turystów, inne kryją się dyskretnie przed wzrokiem ludzkim w cienistych dolinach i mrocznych jaskiniach. Jednak każdy z nich, nawet ten najdrobniejszy, wart jest odkrycia. Dla siebie, dla rodziny, dla znajomych. Dlaczego? Bo to dzieła wyjątkowe urody. Zapraszamy na Jurę!
Atrakcje Jury Krakowsko-Częstochowskiej
Odnajdziemy tutaj warownie, które zwycięsko przetrwały napór nieprzyjaciela oraz czas dziejowych burz, jak i te, o których świetności możemy dzisiaj tylko przeczytać na kartach historii. Jedne posadowione zostały na solidnym skalnym podłożu, ale są i takie, które wzniesiono na szczycie wulkanu… Tak tak – w Małopolsce mamy i takie atrakcje. Jura to również imponujące siedziby możnowładczych rodów, eleganckie wille, świetnie wpisane w krajobraz drewniane świątynie, kurne chaty, mroczne jaskinie, wywierzyska z krystalicznie czystą wodą, winnice, ale też malownicza mozaika pól.
Dlaczego Jura?
Ano dlatego, że większość tych cudów natury, które przyjdzie nam obejrzeć po drodze, pochodzi sprzed co najmniej 145 mln lat. Od czego zatem zacząć? Od Sułoszowej, Turystycznego Skarbu Małopolski 2023, gwiazdy mediów społecznościowych, a może malowniczych podkrakowskich dolinek, Ojcowskiego Parku Narodowego, czy też miejsc, które tylko orły mogą swobodnie podziwiać?

Szlakiem Orlich Gniazd i fascynujących tajemnic
Jeśli zechcemy ruszyć Szlakiem Orlich Gniazd musimy być przygotowani na co najmniej 170 km „spacer”, od Krakowa aż po Jasną Górę, ścieżką wyznaczoną przez potężne warownie króla Kazimierza Wielkiego. Wzniesione lub zmodernizowane przez władcę strażnice zabezpieczały nie tylko jeden z najważniejszych szlaków handlowych, ale przede wszystkim chroniły niespokojną granicę między Małopolską a Śląskiem. Skąd zatem rozpocząć niezwykłą wędrówkę po Jurze? Może od Krakowa? Wawelskie orle gniazdo, choć nie przez wszystkich zaliczane jest do Szlaku Orlich Gniazd, to miejsce wyjątkowe nie tylko na turystycznej, ale także historycznej mapie Polski. Rozległe i potężne wznosi się wysoko ponad nurtem Wisły. Tutaj, na naturalnie obronnym terenie, osiedlano się już 100 tys. lat przed naszą erą. Obecnie obejmuje nie tylko Zamek Królewski na Wawelu oraz bazylikę archikatedralną św. Stanisława i św. Wacława, ale także np. owianą licznymi legendami Smoczą Jamę. Profanum i sacrum. Stąd rządzili książęta oraz królowie. Tu odnajdziemy największe skarby Polski, a także miejsce ostatniego spoczynku królów, książąt, biskupów, wodzów, wieszczów oraz polityków. Wciąż tutaj bije serce naszego kraju.
Od rycerskiej Korzkwi po Kruczą Skałę
Gdy już opuścimy rogatki stolicy Małopolski, ścieżka wyznaczona białym wapieniem jurajskich warowni powiedzie nas do Korzkwi. Rycerska strażnica, powstała na malowniczym wypiętrzeniu ponad uroczo wijącą się Korzkiewką, jest już przez nikogo niekwestionowanym orlim gniazdem. To dzieło Jana herbu Syrokomla, który w XIV-stuleciu postanowił tutaj wybudować rodową siedzibę. Za wzgórze i okoliczny teren zapłacił 130 grzywien oraz dorzucił jeszcze ziemię – wygon w Giebułtowie. Kameralny zamek – według legendy – był niegdyś połączony wiszącym mostem z sąsiednim wzgórzem, na którym stanął kościół św. Jana Chrzciciela. Mało kto wie, że swoje ulubione miejsce w Korzkwi – na ławeczce parkowej – od wieków zajmuje pewien diabeł.
Ociec, Oczecz, Ocziec, Oszyec – tak wedle historycznych przekazów miała zwać się warownia na Złotej Górze wybudowana z fundacji Kazimierza Wielkiego. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż sporo ich w swoim życiu wzniósł, gdyby nie dość nietypowa nazwa. Legenda głosi, że władca osobiście ją wybrał, a miała upamiętniać dramatyczne losy jego ojca – Władysława Łokietka – który schronił się w nieodległej grocie przed siepaczami króla czeskiego Wacława II, pretendenta do krakowskiego tronu. Ojców to nie tylko zamek, ale także uroczy kurort, eleganckie wille, wyjątkowa pstrągarnia, w której dorasta słynny pstrąg ojcowski. A przecież to dopiero początek przygody – przed nami bowiem słynna kaplica „Na wodzie”, która opiekuje się św. Józef Rzemieślnik oraz wysoko wyniesiona ponad dno doliny pustelnia błogosławionej Salomei.
Renesansowa perła – ta na naszej drodze pojawi się w Pieskowej Skale. Zamek, efektownie odbijający się w okolicznych stawach, z imponującą kolekcją dzieł sztuki, arkadowym dziedzińcem oraz eleganckim włoskim ogrodem, to kolejne orle gniazdo. O jego ekskluzywny wygląd zadbali m.in. Szafrańcowie, tworząc rodową siedzibę na wzór królewskiego Wawelu.
Solidna warownia wieńczy również Kruczą Skałę w Rabsztynie, nieopodal Olkusza. Wzniesiono ją w drugiej połowie XIII stulecia, być może z fundacji Toporczyków z Morawicy, biskupa Jana Muskaty, albo króla czeskiego i polskiego Wacława II. Renesansowy charakter założeniu nadali w XVI stuleciu Bonerowie, a dzisiaj – częściowo odbudowana – staje się centrum rycerskiego życia. W łańcuchu małopolskich warowni strzegących granicy ze Śląskiem znalazła się również strażnica w Bydlinie. Po zamku, należącym najpewniej do Niemierzy herbu Strzała, pozostały gołe mury, ale i tutaj warto zajrzeć bowiem to oczywiście nie jedyna atrakcje w okolicy.
Mały Wawel na wulkanie i więzienie biskupów
Na małopolskim Szlaku Orlich Gniazd często lokuje się także potężne założenie warowne wieńczące wygasły wulkan w Rudnie. Choć zamek Tenczyn to najpewniej dzieło Nawoja z Morawicy, to jednak dopiero w czasach Andrzeja herbu Topór – pierwszego z rodu Tęczyńskich – stał się imponującym założeniem. W drugiej połowie XVI-stulecia Jan Tęczyński przebudował nieco mroczną warownię, zamieniając ją w eleganckie założenie renesansowe. I tak oto powstał nie taki znowu „mały Wawel”. Wędrując uroczymi małopolskimi ścieżkami, nie można pominąć zamku Lipowiec w Wygiełzowie. Nie tylko solidnej, dobrze opatrzonej warowni, ale także biskupiego więzienia. I może jeszcze warto wspomnieć, że u jego podnóża znajduje się malowniczy skansen, który przechowuje skarby zaklęte w drewnie.
I to byłoby na tyle na małopolskim Szlaku Orlich Gniazd… Oczywiście można ruszyć dalej, by ujrze warownie na jego śląskim odcinku – w Smoleniu, Pilicy, Podzamczu, Morsku, Bobolicach, Mirowie, Olsztynie, oraz częstochowskiej Jasnej Górze.
Orle gniazda można również poznawać z siodełka roweru. Piękna trasa ma około 190 kilometrów, w tym 89 km w Małopolsce, a biegnie przez Dolinki Krakowskie, rezerwaty i obszary Natura 2000. Z kolei wszyscy, którzy świat lubią oglądać z siodła, mogą pomyśleć o Transjurajskim Szlaku Konnym.
Ojcowski Park Narodowy z nocnymi lotnikami w godle
Choć najmniejszy w Polsce, wcale nie znaczy, że najmniej urodziwy. Wręcz przeciwnie. Takiego nagromadzenia skarbów natury, które kryją się w Ojcowskim Parku Narodowym, m.in. w Dolinie Prądnika oraz Dolinie Sąspowskiej niełatwo znaleźć, nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Dolina Prądnika, to imponujący amfiteatr dziejów i zarazem krasowych dzieł, zbudowany z wapieni sprzed 150 milionów lat. Rzeźbiarska „fantazja” natury – za sprawą wiatru, wody, śniegu i mrozu – sprawiła, że dzisiaj możemy podziwiać nie tylko potężny jar o płaskim dnie oraz wypiętrzające się ponad nim imponujące skalne urwiska, ale także wyszukane wapienne ostańce – Maczugę Herkulesa, Igłę Deotymy, Rękawicę, Bramę Krakowską, Łaskawca, Panieńskie Skały, czy Skały Kawalerskie.
To jednak nie wszystko. Gdy bowiem zagłębimy się w mrok jaskiń – np. Groty Łokietka czy też Jaskini Ojcowskiej – wkroczymy w świat, w którym przed tysiącami lat żyli m.in. Neandertalczycy.
I nie można zapomnieć, że Ojcowski Park Narodowy to gościnny dom dla nocnych lotników. Sprzyjający klimat do życia znalazło w nim kilkanaście z 21 znanych w Polsce gatunków nietoperzy. Nic więc dziwnego, że to one stały się symbolem OPN. Jeśli będziemy mieli szczęście to na naszej ścieżce pojawią się również m.in. szlaczkoń szafraniec i czerwończyk fioletek, a może błotniak zbożowy lub bocian czarny. Przez park wiedzie też kilka malowniczych szlaków.
Pustynia Błędowska – miraże, bełkotki i kulon
Oazy pyszniły się zielenią, wodne oczka kusiły źródlana wodą, miraże zwiodły wielu, burze piaskowe dokuczały mieszkańcom, kulon przemierzał pustynne ścieżki, a w bełkotkach odbijało się niebo – tak bywało niegdyś na Pustyni Błędowskiej. Później lotne piaski przestały być lotne, a większa część Pustyni Błędowskiej stała się królestwem karłowatych drzew i wysokich traw. Pod szarym piaskiem kryło się zaś śmiercionośne żelastwo, odbywały się tu dzikie biwaki oraz nielegalne rajdy terenowe. Dzisiaj to znowu morze piasku, malownicze punkty widokowe na wzgórzach Dąbrówka i Czubatka oraz intrygująca Róża Wiatrów.
Mało kto jednak wie, że „Polska Sahara”, bo i tak zwana jest Pustynia Błędowska, to diabelska sprawka. Okolicę tę, z dala od ludzkich siedzib, na swój podziemny skarbiec wybrało czarcie plemię. Wypełniały go po brzegi srebro i ołów, choć i innych cennych kruszców tam nie brakowało. Gdy wieść o tym rozniosła się wśród ludzi, postanowili uszczknąć nieco czarciej fortuny. Gdy rozpoczęli drążenie szybów, diabły postanowiły je zniszczyć, zasypując piaskiem. W okolicy nie było go jednak zbyt dużo. Najpotężniejszy z czartów pofrunął więc nad morze, by zdobyć odpowiednią jego ilość. Gdy wracał z potężnym workiem piasku, nie zauważył, że zahaczył nim o smukłą wieżę świątyni w Błędowie. Worek się rozpruł, a piasek rozsypał się szeroko… I tak oto powstała Pustynia Błędowska. Tyle legenda. A co nauka na to? Dowiemy się tego, przyjeżdżając w to niezwykłe miejsce. Warto wspomnieć, że o Olkuszu otoczonym „morzem piasków”, zwanym też pięknie Srebrnym Miastem, pisał już w 1815 r. Stanisław Staszic. O fenomenie fatamorgany – w środku Europy – informował zaś w 1924 r. botanik prof. Kazimierz Piech. Na zdjęciach z nie tak przecież odległych czasów widać nie tylko urocze jeziorka, ale także panie w długich sukniach, wielkich kapeluszach oraz parasolkach przeciwsłonecznych w ręku. Panowie po morzu piasku kroczyli w eleganckich lakierkach, wspierając się podczas marszu gustownymi laskami.
Baśniowe krajobrazy, idealne miejsce wypoczynku i Juromania
Jura to świat wyśniony. Bajkowy, malowniczy, obfitujący w jaskinie, krasowe doliny, liczne wywierzyska. Odnajdziemy tu połowę polskiej flory, niezwykłe okazy fauny, fascynujący mozaikowy układ pól i lasów. Do tego cudownej urody relikty osadnictwa sprzed tysięcy lat, zabytki architektury i sztuki, urzekające zespoły zieleni. Dzieła sztuki obronnej osadzone na skałach, ale też np. w Krzeszowicach wody siarczkowe oraz potężny pałac o ponad 200 pomieszczeniach! Jura to także wspaniała Juromania, a więc tradycyjne Święto Jury Krakowsko–Częstochowskiej. Juromania to wymarzona okazja, aby zajrzeć do Rudna, Rabsztyna, Olkusza, ale także ruszyć nieco mniej popularnymi jurajskimi ścieżkami. Atrakcji nie brakuje bowiem ani dla najmłodszych, ani tych nieco starszych. Tych, którzy lubią aktywny wypoczynek i zmęczenie w mięśniach, ale także tych, którzy nie przepadają za nadmiernym wysiłkiem.





